180☕ …
180☕
– Kocham Święta od dziś Pani Moniko. – Barista wkroczył do królestwa starszej pani chwilę po tym, jak usłyszał, że wróciła z piekarni przynosząc świeże pieczywo. Nic tak nie działało na jego kulinarną wyobraźnię, jak intensywny zapach świeżego chleba.
Jego mama, gdy jeszcze żyła, zawsze witała go smacznymi wypiekami z pobliskiej piekarni. Czasem był to zwykły razowy chleb, chrupiący i aromatyczny, posmarowany grubo masłem i opruszony cukrem. Innym razem na stole królowały bagietki z szynką, którą udało się kupić po staniu w długaśnych kolejkach. Ale najczęściej były to klasyczne precle. O tak! One były najsmaczniejsze.
Do dziś w drodze do kawiarni zawsze kupuje siedem precli- dwa sobie i po jednym Dla Belli, Kasi, Mariki i dwa dla szefa. A, gdy ktoś odmówi, choć zdarza się to niezmiernie rzadko, chętnie zaszywa się w magazynku, gdzie z lubością wgryza się w okrągłe kształty precla, oczywiście dzierżąc w drugiej dłoni kubek, który kiedyś dostał od Belli.
Teraz Pani Monika zapraszająco spojrzała w jego stronę i pozwoliła mu wnieść ciężkie zakupy do kuchni i położyć na stole.
– Jak się spało chłopczyku? – Pani Monika usiadła wygodnie przy stole.
Barista zerknął dyskretnie do zawartości płóciennej torby, skąd wdzięcznie odpoczywały smukłe bagietki. Liczba pięć oznacza, że prawdopodobnie trafią mu się dwie i wkrótce wgryzie się w chrupiącą skórkę.
– To jak Pani Moniko? Budzić dziewczyny?
– Nie. Niech sobie jeszcze śpią. Bella wczoraj siedziała nad jakimiś notatkami do późna. Zróbmy sobie kawę i kanapki. Dziewczyny na pewno obudzą się, kiedy zapach kawy rozniesie się po domu. – dodała.
To może ja tym razem zrobię coś dla Pani, Pani Moniko. Jestem wdzięczny za gościnę. Bardzo.